„Synu, gdy dorośniesz, chcę żebyś był pewny siebie, odważny i samodzielny, ale teraz kiedy jesteś dzieckiem, musisz być grzeczny, posłuszny i podporządkowany”. To nie cytat, ale treść internetowego mema.
Spis treści
Czy należy kogokolwiek przekonywać, że bycie samodzielnym jest dużo lepsze niż bycie niesamodzielnym? Byłoby to pytanie bardzo retoryczne. Problem leży zupełnie gdzieś indziej. Nie możemy być samodzielni, jeśli przez całe dzieciństwo i okres młodzieńczy rozwijamy się według modelu dostosowywania się do norm, podpowiadania lub wyręczania oraz hamowania własnej inicjatywy.
Zobaczmy, jak wygląda praca nad samodzielnością u dzieci i młodzieży w szkole, w której młodzi ludzie spędzają co najmniej połowę swojego czasu i która odpowiada nie tylko za wiedzę i umiejętności, ale też kształtowanie określonych postaw i nawyków.
System nauczania szkolnego i oceniania skonstruowany jest w ten sposób, że ocenia się zazwyczaj według zasady „czy odpowiedź ucznia odpowiada temu, co nauczyciel miał na myśli” albo „czy jest to zgodne z nauczaną teorią”. Większość zadań ma się zakończyć konkretną odpowiedzią, zgodną z przyjętym wzorcem. W innym wypadku odpowiedź jest błędna.
Wystawiane przez nauczyciela oceny najczęściej są wyznacznikiem aktualnego stanu opanowania materiału. W ogóle nie dotyczą procesu, czyli jaki był poziom wiedzy na początku semestru i jak się zmienił w przeciągu kilku miesięcy, jakie są tendencje rozwojowe ucznia.
Dlatego uczniowie uczą się po to, żeby zaliczyć, a nie żeby umieć. Nie zagłębiają się w omawiane tematy zbyt głęboko i krytycznie, bo nie jest to inspirowane przez nauczycieli, a jeszcze może zakończyć się uwagą lub złą oceną. Opanowują wyłącznie materiał, który jest zadany i który „będzie na teście”.
Rzadko kiedy uczniom daje się do rozwiązania problemy albo zadaje pytania „Co myślisz na ten temat?”, „Dlaczego tak uważasz?”, „Jak ty byś podszedł do tego zagadnienia?”. To się potem przenosi na studia. Widzimy to jako nauczyciele akademiccy, gdyż mamy bezpośredni kontakt z osobami, które właśnie ukończyły system edukacji szkolnej. Nie mówimy tu bynajmniej o poziomie wiedzy, bo ten, podobnie jak w każdej innej grupie społecznej, jest zróżnicowany. Studenci są tak przesiąknięci wspomnianym modelem nauczania-uczenia się, że otwartym pytaniem o ich opinię, zadaniem jakiegoś problemu do rozwiązania albo rozważenia czy wreszcie zachęcaniem do zapoznania się z czymś, czego „nie będzie na teście”, można narazić się na śmieszność lub zdziwienie. Ogólnie zachęcanie ich do jakiejkolwiek samodzielnej aktywności związanej z ich edukacją i rozwojem to czasem
uderzanie głową w mur.
Czy to ich wina?! I tak, i nie. Jako świadomi dorośli powinni wiedzieć, że:
- uczenie się jest warunkiem przetrwania lub rozwoju, a
- samodzielność jest jeszcze ważniejsza.
To jednak błędne koło, gdyż mogliby tak stwierdzić tylko wtedy, gdyby pozwalał im na to sposób myślenia i nawyki, które wykształciły się w nich przez te wszystkie lata edukacji szkolnej.
I tak, jak można powiedzieć, że studia nie każdemu są potrzebne i nie każdy w ramach swojej edukacji musi być aktywny i poszukujący, to nasza obawa dotyczy czegoś innego. Mianowicie tego, że ten brak samodzielności przekłada się też na inne sfery życia.
Jesteśmy przeciwnikami tezy, że szkoła w obecnym wydaniu nie powinna mieć racji bytu. To jednak ciągle ostoja dbania o wykształcenie, dyscyplinę i wyrabianie nawyków uczenia się oraz poczucia odpowiedzialności. I gdyby nie szkoła, wtedy u zbyt wielu młodych ludzi przesadna samodzielność mogłaby powodować bardzo złe konsekwencje. Zdajemy się w tym względzie na mądrość nauczycieli, którzy w ramach określonego systemu edukacji będą dbali o takie kompetencje, jak samodzielność i kreatywność.
Na to jednak nie mamy wpływu. Chodzi jednak o Wasze dziecko albo Waszych podopiecznych. Niekomfortowo będzie po 10 latach powiedzieć „trudno, to wina szkoły”. Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. I znowu z ratunkiem przychodzi sport jako świetne narzędzie w rękach trenerów i nauczycieli do rozwijania samodzielności. Rodzice, poprzez swoje wsparcie i odpowiednie podejście, mogą ten proces wzmocnić.
Na początek, zanim przejdziemy do tego, w jaki sposób możecie wzmacniać samodzielność swojego dziecka, wysłuchajcie dwóch historii właśnie ze świata sportu. Możliwe, że słyszeliście o zwycięstwach tych sportowców na wielkich imprezach, ale czy wiecie, jaka historia się za nimi kryje?
Uznawany za jednego z najlepszych tenisistów w historii tego sportu, Amerykanin Andre Agassi, wygrał w 8 turniejach wielkoszlemowych, wywalczył mistrzostwo olimpijskie, był na czele rankingu ATP przez 101 tygodni. W swojej dyscyplinie osiągnął to, do czego zmierza zdecydowana większość zawodników zaczynających przygodę z tenisem. A jak opisuje to sam Agassi?
„Nienawidzę tenisa, nienawidzę go z całego serca, a mimo to będę grał dalej, odbijał piłki cały ranek, całe popołudnie, bo nie mam wyboru. Bez względu na to, jak bardzo bym chciał przerwać, nie mogę. Błagam się w myślach, żebym przestał, ale wciąż gram, a sprzeczność między tym, czego chcę, a tym, co naprawdę robię, zdaje się kwintesencją mojego życia”
Jedynym znanym przez Andre sposobem na życie był tenis. Taki scenariusz został wybrany przez jego ojca, który nie pytał o zdanie swojego syna, bo widział w nim ogromny talent. Nikt nie zapytał, czy chce grać w tenisa, nie mówiąc już o tym, żeby zrobić z tego sposób na życie. Później, w rozwoju kariery, jak sam przyznaje, nie widział alternatyw, mając świadomość, że tylko tylko wygrana będzie akceptowalna, strach był jego motywatorem. Sukces sportowy, który osiągnął zawodnik, nie zmienił postrzegania drogi do niego wiodącej: „Myślałem, że zostanie numerem jeden pozwoli mi nadać życiu sens, ale zostawiło mnie nieco pustym”.
Teraz spójrzcie na drugą historię ze świata zawodowego sportu. Bohaterka to kolarka górska, Maja Włoszczowska, która o tym, dlaczego wybrała taki styl życia, opowiada tak:
„Przez tych kilkanaście lat ścigania , nauczyłam się jednej rzeczy – że ja nic nie muszę! A właściwie nauczyła mnie tego Mama. Kazała mi kiedyś wykreślić ze słownika i z mojego życia MUSZĘ. I zastąpić je słowem CHCĘ. Nie muszę zdobyć medalu. Ja chcę go zdobyć. […] Nie muszę iść na trening – ja chcę iść na trening. Bo lubię trenować. Nie muszę jeździć na rowerze. Jest dużo innych sposobów na życie. Ale chcę!”.
Mistrzyni świata, dwukrotna wicemistrzyni olimpijska kolarka górska wybrała (podjęła decyzję) swój sposób na życie, oparty na wewnętrznej motywacji, którą była radość, poczucie spełnienia, rozwijania swoich umiejętności. Może właśnie dlatego, gdy 3 tygodnie przed startem w Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro na jednym z treningów koszmarnie złamała stopę, nie odeszła od tego, co kocha najbardziej – profesjonalnej jazdy na rowerze. Jeśli powodem, dla którego zaangażowałeś się w jakieś działanie, jest Twoja chęć i radość z tego, co robisz – jest większe prawdopodobieństwo tego, że wytrwasz w tym w dłuższej perspektywie czasu, pomimo ogromnych wyzwań,
które mogą cię czekać.
Co jest dla Was ważne w tych dwóch historiach? Jakie wnioski będą dla Was płynąć?
Ze względu na odgrywaną rolą w sporcie (rodzic, trener, nauczyciel, zawodnik) każdy z Was zwróci uwagę na różne aspekty, pewnie dotyczące całej kariery, zarówno Andrei Agassiego, jak i Mai Włoszczowskiej. Jednak to, co chcieliśmy uzyskać, podając przykłady tych sportowców, to zauważenie celu, drogi do niego i samodzielności w podejmowaniu decyzji.
Choć efekty wytężonej pracy na treningach, połączone ze zdolnościami i pewnymi predyspozycjami, u obu sportowców były podobne (osiąganie wysokiego wyniku na najważniejszych imprezach sportowych), to droga i jej postrzeganie bardzo się różnią.
Co to może oznaczać? Że tak samo jak ważny będzie końcowy sukces, istotny będzie też człowiek i jego potrzeby w dążeniu do niego? To czy wybrał ją sam, chciał tego, wiedział o poświęceniu, ciężkiej pracy? Zdajemy sobie sprawę, że to pewnie nie jedyna perspektywa. Choć ona właśnie daje nam możliwość, aby pokazać, że wolna wola w podejmowaniu decyzji to punkt wyjścia. Samodzielność może zaczynać się od tego, że sami zdecydujemy się na jakąś drogę – nie tylko dotyczącą profesjonalnego uprawiania sportu. Podane historie to tylko przykład – możemy podobnie mówić o sukcesie prawnika, inżyniera, lekarki, nauczyciela.
Pamiętajmy, że umożliwienie wyboru nie wyklucza późniejszego wzmacniania wytrwałości młodego zawodnika. Znajomość swojego dziecka i obserwacja jego zachowań powoduje, że Wy, jako rodzice, wiecie, kiedy Wasze dziecko nie chce iść na trening, bo nie podoba mu się dyscyplina sportu i chciałby ją zmienić, albo że w grupie treningowej wydarzyło się coś, co może powodować wycofanie się lub… zwyczajnie będzie zmęczony.
W pierwszej sytuacji warto porozmawiać z dzieckiem, przeczekać jakiś czas i zastanowić się wspólnie nad zmianą dyscypliny czy zajęcia. Natomiast w drugim przypadku to normalne, że czasami tracimy motywację (nawet wtedy, gdy uwielbiamy coś robić) i od czasu do czasu możemy pozwolić na leniuchowanie. A le nie za często – wtedy właśnie jesteście tymi osobami, które motywują swoje dziecko do pójścia na trening (szczególnie kiedy młody zawodnik trenuje już dłuższy czas). Najwięksi mistrzowie sportu, gdy wymieniają, co sprawiło, że osiągnęli sukces, mówią, że to właśnie rodzice, którzy wyganiali ich na trening w momencie, gdy się im nie chciało. Dajcie możliwość wyboru – przestrzeń i czas, gdzie dziecko będzie mogło zdecydować. Na początku pewnie będzie to wybór z dostępnych opcji. Ważne, aby młody człowiek mógł poczuć konsekwencje swoich decyzji (poinformujcie, z czym się to wiąże, co się może wydarzyć). Tak rodzi się samodzielność.
Do czego zdolne są dzieci, gdy pozwoli im się na samodzielność?
Chcemy opowiedzieć Wam o niezwykłym projekcie, tajemniczo nazwanym „dziura w ścianie”, który być może zainspiruje Was (tak, jak i nas, gdy go zobaczyliśmy) do spojrzenia na młodego człowieka (ale nie tylko, na siebie również) z innej perspektywy.
Sugata Mitra, profesor pochodzący z Indii, w 2000 roku wpadł na pomysł, aby zostawić komputer w wiosce w północno-wschodnich Indiach i sprawdzić co się wydarzy. Przez trzy miesiące komputer z oprogramowaniem angielskim pozostawał w rękach dzieci, które nigdy wcześniej nie miały nic wspólnego z tym, dla nas już oczywistym, wynalazkiem. Urządzenie zostało specjalnie wmontowane w ścianę (stąd nazwa eksperymentu „dziura w ścianie”), tak, aby dzieci widziały tylko ekran plus przyciski. Nie był podłączony do internetu, nie było instrukcji obsługi, a profesor zostawił jedynie kilka płyt CD. Co zastał Mitra, gdy wrócił do wioski po trzech miesiącach? Ośmio- i dwunasto- latków grających na komputerze, którzy widząc go powiedzieli: „Potrzebny nam będzie szybszy procesor i lepsza myszka”.
Niesamowite, prawda? A może właśnie jest to normalne i wszystkiego jesteśmy w stanie się nauczyć, tylko nie zawsze o tym pamiętamy?
A co z językiem angielskim, którego nigdy nie uczyły się dzieci w wiosce? Dzieci uczące się obsługi zostawionego komputera potrafiły użyć 200 słów po angielsku, stwierdzając „zostawił to Pan po angielsku, więc musieliśmy nauczyć mówić po angielsku”.
Eksperyment powtarzany był jeszcze w innych wioskach na przestrzeni 5 lat. Dodatkowo zauważono, że dzieci uczyły się obsługi komputera najczęściej w grupie, i to te młodsze, częściej uczyły starsze. Była też grupka, która stała i obserwowała jak jeden z nich uczy innych. W ten sposób także się uczyły.
Co według Was pokazuje ten eksperyment?
Po pierwsze: jeśli damy dzieciom do rozwiązania jakąś „zagadkę”, mogą one, bez ingerencji dorosłych, poradzić sobie lepiej niż tego oczekujemy. Najlepiej uczą się w grupie swoich rówieśników lub dzieci w podobnym wieku, jeśli tylko im na to pozwolimy. Sport, w którym zazwyczaj, na początku przygody dziecko zaczyna w grupie, będzie optymalnym miejscem do rozwoju samodzielności, a w konsekwencji także treningu kreatywności i wytrwałości.
Po drugie: samodzielność będzie wyrażała się nie tylko możliwością podjęcia decyzji czy wyboru z dwóch dostępnych opcji, ale także samodzielnym rozwiązaniem danego zadania czy sytuacji. Stawiajcie tego typu wyzwania swoim dzieciom, zawodnikom. Małe, codzienne sytuacje mogą stwarzać taką możliwość (dojazd na trening, organizacja jakiejś części treningu, samodzielne złożenie puzzli, „statku”).
Po trzecie: nawet w na pozór błahych sytuacjach skłaniaj swoje dziecko do samodzielności, możecie zadać pytanie „Jak myślisz, jak możesz sobie w tej sytuacji poradzić?” W ten sposób angażujecie dziecko/ zawodnika do rozwiązania danego problemu. Przygotowujecie również do sytuacji, w której będzie zdany tylko na siebie i prawdopodobieństwo tego, że wtedy sobie poradzi jest dużo większe.
Dodatkowo, pokażemy Wam pewną zasłyszaną opowieść z życia rodzica. W pewnym przedszkolu, w sali, w której miały zajęcia dzieci skończyły się kubki plastikowe, które zawsze były obok baniaka z wodą, z którego korzystały dzieci. Nauczyciele musieli w natłoku zajęć, zapomnieć o ich napełnieniu, albo stało się to dopiero po dłuższym czasie. Jedna z dziewczynek wróciła do domu bardzo spragniona, a odpowiadając na pytanie rodzica, czemu nic nie piła podczas zajęć, powiedziała: „w przedszkolu nie mogłam napić się wody, bo nie było kubeczków.”
Bazując na tej historii, w którą stronę, chcemy, żeby szły zachowania dzieci? Aby potrafiły rozwiązywać takie sytuacje. Odpowiadając na pytanie, do którego zadawania zachęcamy – „Jak myślisz, jak mogę sobie z tą sytuacją poradzić?” – opcji jest wiele:
- Mogę zapytać nauczycieli o kubek.
- Mogę podejść na stołówkę, która była pare kroków od sali, zapytać czy mogę pożyczyć szklany kubek.
- Mogę także zapytać kolegi/koleżanki jak oni sobie radzą w tej sytuacji.
Do takiego sposobu myślenia zachęcajmy. Nie będzie to możliwe, jeśli prawie każdą, nawet najmniejszą sytuację będzie rozwiązywać za dziecko.
W jaki sposób możemy wzmacniać samodzielność dziecka poprzez uczestnictwo w sporcie?
Dla rodziców:
- Nie pakujcie torby treningowej swojego dziecka. Możecie to na początku robić wspólnie, później pokażcie, że za skompletowanie rzeczy n a trening odpowiedzialny jest młody zawodnik.
- Zadawajcie otwarte pytania „Jak myślisz, co będzie Ci potrzebne na treningu? Co musisz spakować do torby?”, „Jak myślisz, co można w tej sytuacji zrobić?”. Naprowadzajcie na rozwiązania, ale nie odpowiadajcie, nie wyręczajcie swojej córki lub syna w odpowiedziach.
- Dajcie możliwość do popełniania błędów. Nawet jeśli z Waszego doświadczenia życiowego wiecie, że decyzji, którą właśnie podejmuje Wasze dziecko, będzie żałował – pozwólcie mu ją podjąć.
Dla trenerów/nauczycieli:
- Delegujcie zadania tak, aby zawodnicy mieli poczucie odpowiedzialności i wkładu do drużyny. Mogą to być małe zadania: rozstawienie lub zebranie sprzętu, zabranie wody na trening, poprowadzenie rozgrzewki.
- Dobrym pomysłem jest poprowadzenie części zajęć przez dzieci starsze dla grupy młodszej. Pozwólcie zaplanować, przeprowadzić ćwiczenia, tak aby „nowi prowadzący” poczuli się jak trener i wiedzieli, z czym to się wiąże i jeszcze bardziej zrozumieli proces. Może to być pod Waszą kontrolą (możecie sprawdzić wcześniej plan), ale prowadzenie zostawcie swoim podopiecznym.




